Zamykają mnie na parę(naście?) tygodni w szpitalu. Idę na tuczenie w zamkniętej puszce z kratami w oknach. Będę grzecznie zajadać się szpitalnym jedzeniem i pić przesłodzone herbaty. Będę tęsknić i wypłakiwać hektolitry łez. A potem wyjdę. I pewnie skończy się jak ostatnio, bo będę tak bardzo nienawidzić swojego "nowego ciała". I tak w kółko.