poniedziałek, 4 lutego 2013

papa, mój skarbie

Mówiłam, że dam radę. Wciąż miałam nadzieję, że może w końcu coś ruszy. Pojawiały się iskierki, ale widocznie zbyt małe, żeby wzniecić płomień.
Zamykają mnie na parę(naście?) tygodni w szpitalu. Idę na tuczenie w zamkniętej puszce z kratami w oknach.  Będę grzecznie zajadać się szpitalnym jedzeniem i pić przesłodzone herbaty. Będę tęsknić i wypłakiwać hektolitry łez. A potem wyjdę. I pewnie skończy się jak ostatnio, bo będę tak bardzo nienawidzić swojego "nowego ciała". I tak w kółko.